Ten rok zdecydowanie spędziłam na nadrabianiu zaległości (oraz oglądaniu Jojo's Bizzare Adventure), dlatego w moim rocznym rozrachunku nie znajdę zbyt dużo nowości. Jednak chcę trochę porozmawiać o tych premierach, które mnie usatysfakcjonowały i zapadły w pamięć. Większość tej listy to premiery kinowe, bo w 2021 roku nadrabiałam te wszystkie wizyty w kinie, które zabrała mi pandemia w 2020. 

Zdecydowanie miłym zaskoczeniem był dla mnie seans filmu Free Guy. Moje oczekiwania były naprawdę niskie, wręcz byłam gotowa na głupkowatą, przyprawiającą o ciarki żenady historię, stworzoną przez kogoś, kto usłyszał coś o grach video i chciał być fajny. Dostałam jednak zupełnie coś innego - historię stworzoną przez ludzi, którzy serio wiedzą, na czym polega urok wirtualnej rozrywki.


 

O tym jak bardzo lubię film Venom 2: Carnage mówiłam pewnie już nie raz. I po raz kolejny powtórzę, że zdecydowanie nie jest to film idealny, to raczej dobra rozrywka klasy B. Jednak urzekła mnie relacja głównych bohaterów, główny zły miał trochę ciekawszą motywację niż jestem wcieleniem zła bo tak, a scena, w której ten dziwny glut z kosmosu mógł dogadać się i utożsamić z ludzkimi problemami i wygłosić szczery monolog na temat swojej inności jest chyba moją ulubioną sceną w całym filmie. Poza tym po raz kolejny doceniam, że nowy partner byłej dziewczyny głównego bohatera nie jest przedstawiony jako totalny dupek. Ten trop powoli odchodzi do lamusa i bardzo dobrze, bo jest leniwy i bezsensowny. 


Z kolei o inności w piękny sposób opowiedziała animacja Luca. Z historią dwóch morskich stworów, które nikogo nie krzywdzą swoim istnieniem i chcą tylko spełniać swoje marzenia, z pewnością może utożsamić się każdy, kto choć raz czuł się w życiu jak odludek. 


Historią, która dostała w tym roku drugą szansę zdecydowanie był The Suicide Squad. I tę drugą szansę wykorzystała śpiewająco. Sceny akcji przynosiły mnóstwo frajdy, postacie były czymś więcej niż chodzącymi archetypami, a interakcje miedzy nimi oglądało się z wielką przyjemnością. No i oczywiście pojawił się mój ukochany King Shark. Więcej na temat tego seansu rozpisałam się w osobnej notce.


W tym roku zadebiutował również pierwszy sezon animowanego serialu Invincible. To kolejna produkcja spod szyldu superbohaterowie, ALE...

Tym razem przyglądamy się jak ogromny ciężar emocjonalny i równie spora odpowiedzialność związana z superbohaterzeniem może wpłynąć na psychikę i życie codzienne nastoletniego bohatera. Dodatkowo sprawy jeszcze bardziej się komplikują, gdy okazuje się, że twój ojciec wcale nie jest takim szlachetnym herosem za jakiego wszyscy go uważają...


W tym roku również w Polsce zadebiutował komiks Gender Queer. Autobiografia autorstwa osoby niebinarnej o imieniu Maia Kobabe. To szczera i intymna historia, okraszona ślicznymi rysunkami. W prosty sposób przedstawia problemy, doświadczenia i radości osób niebinarnych. I oczywiście warto zaznaczyć, że każda taka osoba ma swoją własną, unikalną historię i lepiej nie traktować tego komiksu jako uniwersalnej odpowiedzi na wszystkie pytania w tym temacie. Jednak może być to dobra pozycja dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś w tym temacie lub sami zmagają się z własną tożsamością płciową.


W 2021 roku na platformie Netflix zadebiutował film dokumentalny Ciemne strony rybołówstwa (Seaspiracy). W ostatnich czasach oglądanie programów przyrodniczych jest bardzo przygnębiające. Ludzie mają ogromny wpływ na środowisko i niestety wcale nie polepszają funkcjonowania naturalnych systemów. Ten film skupił się na globalnej branży rybnej, zastanowił się czy możemy podejść do rybołówstwa w zrównoważony sposób i z przykrością pokazał, jakie szkody wyrządziła już ludzkość. Jeśli fascynuje was podwodny świat, to jest to seans pouczający, co zwyczajnie smutny.


Nie jest to długa lista i mam cichą nadzieję, że rok 2022 przyniesie mi więcej okazji do cieszenia się popkulturowymi premierami. Do następnego!