Tekst może zawierać spojlery. Ale nie musi.

Gdybym miała opisać ten film jednym słowem, powiedziałabym o nim, że jest przyjemny. Tak po prostu. Nie jest to wybitne dzieło kinematografii, ale jednocześnie nie znalazłam w nim większych wad. Pokemon: Detektyw Pikachu prezentuje nam prostą historię, w dużej mierze opartą na grze o tym samym tytule. Powszechnie wiadomo, że kinowe adaptacje gier wychodzą... No cóż - średnio. Tutaj jednak jest naprawdę dobrze. Najlepszym dowodem może być fakt, iż na seansie nie nudziłam się ani chwili i  półtorej godziny minęło w mgnieniu oka.

*płacząc* I wanna be the very best...

Fabułę Pokemon: Detektyw Pikachu ogarnie bardziej kumaty dziesięciolatek. Kolejne zwroty akcji są łatwe do przewidzenia, archetypy postaci powszechnie znane i lubiane, a historia toczy się żwawo po znanych torach schematów filmów przygodowych. Jednak całkiem dobrze wymierzone tempo akcji, świetne, nie przyprawiające o ciarki żenady żarty i ogólna sympatia, którą czuję się do tego filmu od pierwszych chwil, sprawia, że ogląda to się przyjemnie. Ja nawet jako osoba, która w Detektyw Pikachu nie grała i całą wiedzę na temat Pokemonów pozyskała trochę z drugiej ręki, bawiłam się świetnie. Z kolei wiem, że fani Pokemonów będą bawić się jeszcze lepiej, bo samo łapanie wzrokiem ekranowych stworków i różnych easter eggów, już samo w sobie daje niezłą frajdę.

Realistyczne Pokemony wyglądają C-U-D-O-W-N-I-E. Wielki ukłon w stronę speców od efektów specjalnych.

Zauważyłam też w tym filmie pewną dozę samoświadomości. Bohaterowie wydają się wiedzieć dokładnie jak działa logika historii, w której występują. Często robią sobie z tego żarty lub wykorzystują tę wiedzę na swoją korzyść. Sprawia to, że nie musimy brać tego co dzieje się na ekranie śmiertelnie poważnie, co daje dużo luzu i chroni nas przed pełnym irytacji przewracaniem oczami. Dlatego czuć w tym filmie nie tylko lekkość, ale i dużo pasji serca twórców.



Jeśli macie możliwość koniecznie wybierzcie się na angielską wersję językową. Ryan Reynolds jako Pikachu radzi sobie świetnie, bawi się swoją postacią i wypada naprawdę sympatycznie. Chociaż tutaj wszyscy aktorzy grają dobrze, mimo że czasem ich bohaterowie nie są zbyt skomplikowani pod względem charakteru. Obsada trzyma poziom, ale nikt się nie zbytnio nie wyróżnia, może poza wspomnianym już Reynolds.

Bardziej wyróżnia się tu warstwa wizualna. Miasto pełne kolorowych neonów prezentuje się efektownie,chociaż moje ulubione sceny rozgrywały się raczej na łąkach i dolinach. Najlepiej wyglądają na szczęście Pokemony, które prezentują się ślicznie i wyjątkowo realistycznie. Ich futerka czy faktura ciała prezentuje się bardzo wiarygodnie i ani przez chwilę nie odczułam jakieś wizualnego zgrzytu. 


O Pokemon: Detektyw Pikachu nie trzeba pisać dużo. Najważniejsze co musicie wiedzieć to to, że prawdopodobnie będzie to dla was przyjemny, nieszkodliwy i pełen dobrej zabawy seans. A zważywszy na to jak zazwyczaj wypadają tego typu produkcje to naprawdę dobra wiadomość. Dlatego jeśli chcecie zabrać fana Pokemonów do kina, sami nimi jesteście albo chcecie po prostu przyjemnie spędzić czas to seans Pokemon: Detektyw Pikachu jest dobrym pomysłem.