Tekst prawdopodobnie zawiera spoilery.

Drugi epizod gry Tell Me Why to zdecydowanie emocjonalny rollercoaster. Na sam początek dostajemy bardzo filmowy montaż - bliźnięta ganiają się po swoim domu, a wspomnienia przeplatają się z teraźniejszością. Urocza sprawa. 



W tej części bardzo podoba mi się sposób, w jaki historyjki z Księgi Goblinów, czyli zbioru baśni napisanych przez bohaterów gry, przeplatają się z fabułą samej gry. Zauważyli to już sami bohaterowie, którzy dodali dwa do dwóch i odnaleźli w tych historyjkach przyjaciół swojej matki. Mam wrażenie, że ten wątek będzie miał spore znaczenie w przyszłości, więc staram się uważnie śledzić Księgę Goblinów. Przeczytałam nawet z niej kilka opowiadań, jednak najbardziej podobają mi się ilustracje.

 


Wątek transpłciowości Tylera znowu powraca. Bohater dzieli się swoimi doświadczeniami - narzeka na noszenie bindera, patrzy z dziwnym uczuciem na zdjęcia z dzieciństwa czy wspomina o planowaniu pierwszych operacji. Rodzeństwo spotyka się znów z Samem, przyjacielem ich matki, a ten chyba przemyślał parę spraw, bo nie miał już żadnych wątpliwości co do tożsamości Tylera. Ba, nawet podarował mu nóż ("Bo każdy mężczyzna potrzebuje noża") i nazywa go "son", co jest bardzo urocze. Facet może nie wszystko rozumie, ale przynajmniej się stara. 



Pewne zmiany następują również w relacji Alyson i Tylera. Trochę się kłócą, muszą wyjaśnić sobie sporo spraw i rozdrapać stare rany. Jednak koniec końców starają się pogodzić i zacząć na nowo. A przynajmniej ja w ten sposób rozgrywam ich relację.



Zresztą solidarność im się przyda w rozwiązywaniu zagadki śmierci ich matki. Szeryf nie jest taki skory do podania im akt sprawy na tacy, więc rodzeństwo musi radzić sobie na własną rękę. Co oznacza, że sięgają po mało legalne środki, mianowicie włamują się do policyjnego archiwum. To był dosyć intensywny i stresujący moment gry, nie tylko ze względu na strach przed złapaniem na gorącym uczynku, ale również przez szokujące informacje, które wtedy zdobywamy. Poza tym podobał mi się sposób w jaki bliźnięta włamały się do archiwum - trzeba "wygrać" na klawiaturze melodię, którą zapamiętała Alyson, gdy w dzieciństwie słyszała policjantów wpisujących szyfr. Nie pamiętam czy o tym wspominałam, ale Alyson została adoptowana przez komendanta głównego lokalnej policji. 




Ten sam policjant niestety przyłapuje nas na włamie do archiwum. Wtedy następuje kolejna gorączkowa rozmowa, ale starałam się ją poprowadzić jak najspokojniej jak tylko mogłam. Dlatego było nieco niezręcznie, ale koniec końców się pogodziliśmy. Wystarczy mi dramatycznych wątków w popkulturze, więc kiedy tylko mogę to prowadzę swoje rozgrywki najprzyjemniej i najcieplej jak się da. 



Taką przyjemną i ciepłą sceną jest właściwie kolejna misja. Gramy jako Tyler i musimy pomóc Michaelowi w inwentaryzacji sklepu. W pewnym momencie Michael rozpoczyna bitwę na pluszaki, którą, nie przechwalając się, wygrałam. Potem następuje bardzo urocza konwersacja z Michaelem i Tylerem. Dowiadujemy się więcej o tym pierwszym: o jego klanie, związku z kulturą Tlingit, jego walce o prawa osób LGBT+ i życiu w małym miasteczku jako osoba nie-hetero. Tyler czasem dodaje coś od siebie, więc o nim też możemy się dowiedzieć. Poza tym ta cała rozmowa to właściwie jeden wielki uroczy flirt. Bardzo miły przerywnik w tym dosyć poruszającym epizodzie. Takie przeplatanie intensywnych scen tymi bardziej spokojnymi, wręcz pospolitymi to coś co bardzo kojarzy mi się z filmami ze studia Ghibli. Co jest raczej chwalebnym porównaniem. 



Sielanka jednak nie mogła trwać długo. Rodzeństwo wybiera się na cmentarz, by znaleźć Tessę,  przyjaciółkę rodziny, a także, by  odwiedzić grób swojej matki. Na miejscu rozmawiają trochę z Michaelem, który opowiada o zwyczajach swojego klanu i wspomina zmarłego wuja. Widać, że łączyła go z nim dużo lepsza i cieplejsza relacja niż rodzeństwa Ronanów z ich matką, czego ci nie omieszkają się skomentować. Gdy stają nad grobem, coś w nich pęka. To chyba pierwsza taka scena w grze, w której widzimy, że bliźnięta mocno cierpią, nawet jeśli próbują ukryć swój ból pod płaszczykiem pogardy wobec "szalonej" matki. Przy tym grobie następuje również kolejne pogodzenie - tym razem z Tessą. Zaczynamy z czystą kartą, chociaż Alyson słusznie zauważa, że następne spotkania mogą być niezręczne. 



W grach od tego studia często pojawiają się elementy nadnaturalne. Zdecydowanie takimi jest telepatyczna więź łącząca rodzeństwo czy ich umiejętność "oglądania" wspomnień. I z początku takim zjawiskiem wydawał się też Mad Hunter - mężczyzna w czarnym płaszczy z przerażającym, szerokim uśmiechem. Jednak im dalej Ronanowie brną w rodzinne tajemnice okazuje się, że Mad Hunter może być zwykłym, przeciętnym facetem. Jedynie z nieprzeciętną obsesją na punkcie ich oraz ich matki. Zostaje zasugerowane, że Mad Hunter jest biologicznym ojcem bliźniąt, ale szczerze mówiąc uważam, że takie rozwiązanie byłoby zbyt proste i oczywiste. Ale kto wie - może się mylę. Dowiem się za kilka dni. 




Podsumowując - Tell Me Why jak do tej pory mnie nie zawiodło. Zobaczymy jak fabuła potoczy się w trzecim, ostatnim epizodzie. Zakładam, że matka Ronanów okaże poczytalna, a  jej działania - w pewnym sensie logiczne. Mam nadzieję, że Mad Hunter nie jest prawdziwym ojcem dwójki, bo byłoby to serio dosyć oczywiste (chyba że coś przeoczyłam). Na pewno Księga Goblinów będzie jeszcze wspominana i jestem bardzo ciekawa jak baśnie splotą się z fabułą gry. Trzymam kciuki za relację Tylera i Michaela, bo aż miło na nich patrzeć. Mam nadzieję, że rodzeństwo pogodzi się dosłownie z każdym z kim może i wszystko skończy się dobrze. Oraz nie chcę tego jednego wielkiego wyboru na samym końcu gry, a ending, który wynikałby z podjętych po drodze decyzji. Ale pewnie wymagam za dużo, zwłaszcza od tego studia.