UWAGA SPOILERY


W trzecim i zarazem ostatnim epizodzie Tell Me Why dużo większy nacisk został położony na wątek Alyson, co mnie cieszy, bo mam wrażenie, że to Tyler był faworyzowany przez większość gry. Epizod rozpoczynamy w domu Eddiego, gdzie Alyson próbuje dojść do siebie psychicznie. Nie pomagają jej w tym skrzywione wspomnienia, które atakują ją z każdego rogu. Trochę jak w Life is Strange parapsychologiczne umiejętności bohaterki powoli wymykają się spod kontroli i już nie są ciekawą, popychającą do przodu rozgrywkę mechaniką, a bardziej przeszkodą. Nie zaskoczyło mnie to zbytnio, bo dosyć oklepany motyw, nie tylko w grach DONTNOD, ale w popkulturze ogólnie.
 




Stan psychiczny Alyson w istocie jest tragiczny, więc gdy odwiedził ją Michael stwierdziłam, że powinna mu się wygadać. Michael to taka przyjazna persona, że aż szkoda cokolwiek przed nim ukrywać. Chociaż mam trochę wrażenie, że i tak mimo wszystko dosyć mało o nim wiemy i raczej działa on jako podparcie dla głównych bohaterów niż jako pełnowymiarowa postać. Ale właściwie to zarzut, który możemy postawić praktycznie każdej drugoplanowej postaci. Pewnie to kwestia krótszej, bardziej kameralnej formy - przykładowo Life is Strange miało 5 epizodów, więc więcej czasu na rozwinięcie postaci. 




W tym odcinku było kilka okazji do poznania bliżej drugoplanowych postaci. Co prawda, w przypadku Alyson pogawędka z lokalnym gliniarzem skończyła się atakiem paniki, ale cóż. Przynajmniej dowiedzieliśmy się, że bohaterka ma na swoim smartphonie aplikację, która pomaga regulować oddech. Ciekawe czy to tylko mini-gierka stworzona przez developerów, czy serio taka aplikacja istnieje, bo brzmi całkiem przydatnie. (Ja z przyszłości - tak istnieje coś podobnego). Później Alyson odwiedziła Sama i mieliśmy okazję trochę bliżej poznać tego bohatera. I bardzo dobrze, bo dzięki temu Sam nie jest już tylko tym kudłatym przyjacielem rodziny, pomagającym nieco w tle, a dużo ciekawiej nakreśloną postacią. Mam jednak wrażenie, że ten trzeci epizod próbuje "nadgonić" to nakreślanie bohaterów, więc dużo jest gadania i wspominania. Myślę, że jednak dałoby się to zrobić lepiej i wcześniej, a nie na ostatnią chwilę. 



 W tym czasie Tyler dużo przyjemniej spędzał czas. Michael zabrał go na ryby na środek zamarzniętego jeziora. (Udało mi się złowić wszystkie ryby, najwyraźniej doświadczenie z Animal Crossing się przydaje.) Chłopaki sobie trochę pogadali, poflirtowali, było całkiem miło. Ta spokojna scena dała trochę wytchnienia w tym dosyć intensywnym epizodzie. 




Dobrze przewidziałam, że Księga Goblinów przyda się w przyszłości. Przez lwią część tego epizodu rozwiązujemy zagadki na strychu w stodole. Łamigłówki te nie są zbyt skomplikowane, wystarczy zwracać uwagę na detale, na drobne wskazówki i informacje rozsiane po całym pomieszczeniu. Nie pamiętam, czy wspominałam, ale ilustracje z Księgi Goblinów są prześliczne i mam nadzieję, że ich autorka publikuje w internecie więcej swoich prac. (Znalazłam przynajmniej jej bloga na Tumblr).




Wtedy dowiadujemy się więcej o matce bohaterów i okazuje się, że Mary-Ann miała dosyć trudne i smutne życie. Fabuła zdecydowanie rozwija wątek skomplikowanej matczynej miłości i zwraca uwagę na to, że często negatywne zachowania dziedziczymy po własnych rodzicach lub wynikają one z naszych traum. Plot twist goni plot twist - Ronanowie dowiadują się, że ich matka miała jeszcze jednego syna, który umarł w wieku niemowlęcym. Bohaterowie dochodzą do wniosku, że właśnie te wydarzenia pociągnęły ich matkę na skraj wykończenia psychicznego i podchodzę do tego wątku nieco sceptycznie. Śmierć ukochanego dziecka to ogromna tragedia dla każdego rodzica, ale mam wrażenie, że ten zabieg dramatyczny jest często nadużywany, zwłaszcza w przypadku kobiecych postaci. Trzeci epizod pokazał nam przeszłość Mary-Ann jako po prostu kobiety, a ten jeden zwrot akcji znowu wepchnął ją w kategorię "matka dzieciom". Mogę usprawiedliwić ten dramaturgiczny zabieg jedynie faktem, że poznajemy tę historię z perspektywy Alyson i Tylera, a dla nich Mary-Ann była przede wszystkim rodzicielką. 




Jeśli mówimy już o rodzicach - bliźnięta wreszcie dowiadują się kto jest ich biologicznym ojcem. Tym delikwentem okazuje się Tom Vecchi i sama nie wiem, co o tym myśleć. Zdecydowanie mnie to zaskoczyło, ale to zaskoczenie chyba wynikało z tego, że dosłownie nie przypominam sobie żadnej wskazówki od twórców, która mogłaby naprowadzić na ten trop. Być może po prostu coś przeoczyłam/zapomniałam/nie zwróciłam dostatecznie uwagi, a może ten zwrot akcji rzeczywiście wziął się trochę z kosmosu. Co prawda Tessa, czyli żona Toma, nasłała na Mary-Ann opiekę społeczną, ale taki krok mógłby podjąć dosłownie pierwszy lepszy "życzliwy", który wiedział jak ciężko bywa w domu Ronanów. Nie potrzeba do tego skrywanego romansu czy chęci zemsty. 




Bliźnięta konfrontują Toma z prawdą, ale on odbija piłeczkę. Twierdzi, że Mary-Ann nigdy nie groziła swojemu dziecku śmiercią, więc dźgnięcie jej w samoobronie było zupełnie nieuzasadnione. Ta informacja oczywiście rzuca zupełnie inne spojrzenie na wydarzenia z przeszłości, co mocno wstrząsa rodzeństwem, a zwłaszcza Alyson. Rodzeństwo po raz ostatni wraca nad jezioro i krystalizuje swoje wspomnienia.




W zakończeniu pojawiło się to czego się spodziewałam i trochę obawiałam - ten jeden ostatni wielki wybór. Z jednej strony to nic nowego w grach od tego studia, ale jednak miałam nadzieję, że tym razem twórcy rozwiążą to inaczej, ciekawiej, tak, by małe wybory decydowały o endingu. Ale tak się nie stało i trudno - trzeba radzić sobie z tym co mamy. Do końca trzymałam się uparcie swojej teorii, że Mary-Ann nigdy nie groziła swoim dzieciom i właśnie taką wersję wspomnień wybrałam. Co prawda łączyło się to z ogromnymi wyrzutami sumienia u Alyson, ale w tym przypadku gra przekazuje nam pewien morał. Tell Me Why to historia o tym, że nie warto walczyć z przeszłością. Wszyscy popełniamy błędy, nawet ogromne i okropne, ale po prostu musimy stawić czoła ich konsekwencjom, nauczyć się czegoś i iść dalej. Co się stało już się nie odstanie i zadręczenie się demonami przeszłości przynosi więcej szkody niż pożytku. Bohaterowie spędzili mnóstwo czasu, by poznać przeszłość, ale koniec końców musieli zostawić wspomnienia za sobą i ruszyć do przodu. Co jest całkiem słuszną poradą.