Mój styczeń był zdecydowanie filmowo-książkowy. W przerwach od nauki nadrobiłam parę klasycznych horrorów, przeczytałam parę świetnych pozycji (i jedną mocno średnią) oraz obejrzałam parę dobrych filmów. 

Filmem Wujek Frank (Uncle Frank, 2020, reż. Alan Ball) rozpoczęłam rok 2021.  Lata siedemdziesiąte, tytułowy Frank (w tej roli świetny Paul Bettany) ukrywa przed swoją rodziną fakt, że jest gejem. Jedyne ciepłe relacje łączą go z siostrzenicą Beth (Sophia Lillis), która niejako trafia pod jego opiekę, gdy zaczyna studia na uniwersytecie, na którym Frank jest wykładowcą. Gdy umiera ojciec Franka, mężczyzna zostanie zmuszony do powrotu w rodzinne strony. Wujek Frank to słodko-gorzka opowieść o niełatwych relacjach rodzinnych, wychodzeniu z szafy i odwadze, by żyć w zgodzie ze sobą. 

Obejrzycie na platformie Amazon Prime Video. 

Mulholland Drive (2001, reż. David Lynch) to koszmar senny w filmowej oprawie. Dziwność wylewa się z ekranu, od którego ciężko się oderwać, bo historia hipnotyzuje, dając więcej pytań niż odpowiedzi. Rzeczy się dzieją, a my jedynie możemy domyślać się, co jest jawą, a co sennym koszmarem głównej bohaterki. Wspominając już o bohaterkach - ciekawe kobiece postacie na pierwszym planie to zdecydowanie jedna z największych zalet tego filmu. Nie powiem nic odkrywczego, gdy stwierdzę, że warto obejrzeć ten film choćby dla sceny na tyłach restauracji .

Nadrabiając niemal klasyczne animację, wzięłam się za Akirę (1988, reż. Katsuhiro Otomo). Powiem tyle - zupełnie nie tego się spodziewałam. Niesłusznie zakładałam, że jest to po prostu jeden z wielu filmów science fiction, które nie pokażą mi niczego nowego, a będą jedynie miłą ciekawostką. Pomyliłam się srogo i kajam się za to, jeśli wywołałam moją ignorancją palpitacje u koneserów tej produkcji. Akira to z pozoru typowy film akcji z impulsywnym protagonistą i tajemniczą organizacją pociągającą za sznurki. Jednak im dalej w las, tym bardziej przerażająco i psychodelicznie, a wszystko przy akompaniamencie genialnej ścieżki dźwiękowej. 

Dużo mniej przerażającym był seans filmu Nausicaa  z Doliny Wiatru (Kaze no tani no Naushika, 1984, reż. Hayao Mizayaki). Z wszystkich produkcji studia Ghibli, które widziałam do tej pory (a było ich sporo, uwierzcie), ten ma zdecydowanie najciekawszą i najbardziej rozbudowaną koncepcję świata. Księżniczka Nausicaa  mieszka w świecie porośniętym toksyczną dżunglą, w której roi się od olbrzymich owadów. Jest to świat post apokaliptyczny, w którym zagrożenie płynie nie tylko ze strony wściekłych zwierząt, ale i także ze strony żądnych władzy ludzi. Główna bohaterka, to jak zwykle w filmach Ghibli, dzielna młoda kobieta, która nie da sobie w kaszę dmuchać i zrobi wszystko, by pomóc swoim bliskim i przyjaciołom. Co ciekawe, po drugiej stronie barykady również mamy postać kobiecą  - władczą, ale nie okrutną. Nausicaa z Doliny Wiatru to film, który cenię za dojrzałą fabułę, nietuzinkową konstrukcję świata przedstawionego i (co prawda mało subtelny) proekologiczny morał.

W styczniu kanał na platformie YouTube  - Fear: The Home Of Horror udostępnił kilka klasycznych horrorów do obejrzenia za darmo przez ograniczony czas. Skorzystałam z okazji i zapoznałam się z kilkoma filmami. Udało mi się obejrzeć Draculę (1931, reż. Tod Browning, Karl Freund), Mumię (The Mummy, 1932, reż. Karl Freund), Frankensteina (1931, reż. James Whale) oraz Niewidzialnego człowieka (The Invisible Man, 1933, reż. James Whale). Największe wrażenie zrobił na mnie ten ostatni, a najsmutniejszym seansem okazał się Frankenstein

Swój rok rozpoczęłam książką Hashtag (Remigiusz Mróz) i było to średnio przyjemne doświadczenie. Nie lubię porzucać książek, a tym bardziej wypowiadać się na temat czegoś, czego w pełni nie poznałam, więc powieść (z niemałym trudem) doczytałam do końca. (Nawiasem mówiąc, zajęło mi to z pół roku, bo z pierwszymi rozdziałami zapoznałam się ostatniego lata). 

Czy było warto? Nie za bardzo. Intryga wydała mi się za bardzo przekombinowana, a sama narracja czasem wywoływała u mnie przewracanie oczami. Poza tym główną bohaterką jest kobieta z otyłością i jej ciało było opisywane w czasem wręcz wywołujący dyskomfort sposób. Nie wiem czy autor przypadkowo nie przekroczył cienkiej linii między naturalizmem, a jakimś wręcz obsesyjnym opisywaniem procesów fizjologicznych. Polecić tej pozycji niestety nie mogę.

Chcąc wreszcie poczytać jakiś klasyczny kryminał sięgnęłam po Niedzielę na wsi (Agatha Christie). To typowa historia spod pióra Agathy Christie - kameralne, "zamknięte" miejsce akcji, tajemnicze morderstwo i Hercules Poirot próbujący poukładać fragmenty kryminalnej układanki. Sama intryga zakręcała parę razy po drodze, nieustannie naprowadzając na fałszywe tropy. Przyjemna lektura.

Powieść Normalni ludzie (Sally Rooney) wywoływała sporo kontrowersji w czytelniczej części Internetu. Jedni stwierdzili, że jest to dzieło doskonale i wybitna literatura, inni - że postacie zachowują się irytująco i forma przerosła treść. Osobiście uważam, że można te dwie opinie ze sobą pożenić. Tak, bohaterowie tej powieści bywają irytujący, popełniają głupie błędy, czasem wydają się miotać w życiu bez celu. 

Ale czy nie tak czasem wygląda rzeczywistość?

Polskich powieści młodzieżowych o tematyce LGBTQ+ specjalnie dużo nie ma, ale stwierdziłam, że Fanfik (Natalia Osińska) powinnam znać. Odnoszę wrażenie, że właśnie od powieści Natalii Osińskiej coś ruszyło w polskiej literaturze młodzieżowej i zaczęło się pojawiać coraz więcej historii o nieheteronormatywnych dzieciakach. Fanfik był chyba też pierwszą polską książką z tego gatunku poruszającą temat transpłciowości (poprawcie mnie, jeśli się mylę). Sama fabuła z pozoru przypomina niczym nie wyróżniającą się powieść dla młodzieży - dziewczyna poznaje chłopaka, zaprzyjaźniają się, zaczyna się między nimi rodzić jakieś uczucie, a sama bohaterka mierzy się z problemami w szkole i w rodzinie. Jednak wkrótce historia zaskakuje i skręca w zupełnie inną stronę. Sama fabuła nie jest specjalnie przełomowa, ale właśnie fakt, że głównie bohaterowie są nie-hetero (i nie-cis) rzuca na niektóre oklepane już tropy nowe światło. Jedyne co uwierało mnie podczas lektury to często bardzo impulsywne, nieodpowiedzialne i wręcz irytujące zachowanie głównego bohatera, ale zrzucam to na jego młody wiek i próby dostosowania się do "nowego" życia. 


***


Z drobnymi wyjątkami mogę polecić Wam większość pozycji z tej listy. To był dobry miesiąc.