Tegoroczna jesień minęła mi przede wszystkim na czytaniu książek. Oraz słuchaniu, bo uwielbiam audiobooki. Lwią część przeczytanych przeze mnie lektur stanowiły różnego rodzaju pozycje popularnonaukowe. Po Chłopkach przyszedł czas na inną pozycję od tej samej autorki, czyli Służące do wszystkiego. Podejrzewam, że słyszeliście już sporo dobrego na temat obu tych książek, więc mogę jedynie potwierdzić - tak, to kawał dobrej literatury. Autorka zebrała mnóstwo informacji na temat życia kobiet pracujących na służbie i przedstawiła je w przystępny, ale pouczający sposób. Niestety nie mam aż tyle dobrego do powiedzenia na temat innej pozycji w podobnym klimacie, czyli Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami. Bowiem autorka tej książki też się starała, ale czegoś mi zabrakło.

Za to bez niedosytu pozostawiła mnie Polka w Korei. Jak się żyje w kraju K-popu, kimchi i Samsunga autorstwa Agnieszki Klessy-Shin, którą możecie znać z kanału YT Pyra w Korei. Książka odpowiada chyba na wszystkie pytania, jakie przeciętny szary człowiek może zadać na temat Korei Południowej, ale i dodaje coś więcej. Ponadto napisana jest prostym językiem, który nie przytłacza ilością nowych informacji. 

W podobny sposób skonstruował swoją pozycję autor książki Opóźnienie może ulec zmianie. To świetna książka na temat pracy maszynisty. Podobnie jak Polka w Korei, odpowiada na najczęstsze pytania (Dlaczego pociągi się spóźniają? Co jeśli maszynista zobaczy człowieka na torach?) oraz dodaje sporo ciekawych anegdotek. Chociaż tutaj techniczne określenia mogą trochę przytłoczyć, chyba że macie taką fazę na pociągi jak ja ;)

Za to styl w książce Jak płakać w miejscach publicznych zdecydowanie wyróżnia się na tle innych wymienionych tu pozycji. Tak historia sama w sobie mnie jakoś nie zaintrygowała, tak sam sposób pisania autorki zapadł mi w pamięć. Złośliwi mogliby zarzucić grafomanię i przesyt, ale mi podobały się wszelkie rozbudowane, zabawne porównania i poetyckie wyrażenia. Jak płakać w miejscach publicznych to po prostu zbiór bardzo osobistych wspomnień związanych z depresją i chorobą dwubiegunową. W takim typie był też Rozmiar szczęścia nie daje. O zaburzeniach odżywiania i nie tylko, jedynie jak tytuł wskazuje skupiał się na wyśrubowanych standardach piękna i krzywdzie, którą mogą wyrządzić. W temacie kobiecym również pozostaje książka Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym, która mimo swoich lat jest wciąż niepokojąco aktualna. 

Muszę też wspomnieć o przeczytanych powieściach. Muchomory w cukrze niestety trochę nie spełniły moich oczekiwań. Opis i pochlebne recenzje przygotowały mnie na kawał dobrego thrillera, tyle że w formie powieści młodzieżowej i z akcją w środku gorącego lata. Okazało się jednak, że grozy jest tam na lekarstwo. Ale muszę docenić bardzo ładny, poetycki styl autorki. 

Udało mi się też nadrobić prozę Agathy Christie sięgając po wciągające I nie było już nikogo. Pewnie tej pozycji nie muszę przedstawiać, ale zdecydowanie polecam. 

Pod koniec jesieni znowu obudziła się we mnie miłość do science-fiction. To oznaczał powrót do twórczości H. G. Wellsa. Wojna światów to opowieść o inwazji Marsjan i klasyk, którego warto poznać. Nie tylko dlatego, że jest klasykiem, ale ponieważ to całkiem dobra powieść. Z kolei W czwartym wymiarze to różnorodny zbiór opowiadań tego autora. Znajdziecie tam zarówno podróż do głębin oceanu zamieszkanych przez dziwne istoty, jak i malarza który zaczął kłócić się z własnym obrazem. 

Z kolei komiksy z uniwersum Transformers - More Than Meets the Eye oraz Lost Light to takie lekkostrawne sci-fi. Ot, śledzimy grupkę Autobotów, która wyruszyła na epicką misję odnalezienia legendarnych mechanicznych rycerzy. Po drodze dzieją się przeróżne, często dziwne rzeczy. A w tle rozwijają się queerowe wątki miłosne, a Megatron ma swego rodzaju redemption arc

Na liście lektur nie zabrakło też czegoś od Lovecrafta. Opowiadanie Kolor z przestworzy to fascynująca opowieść o tym, jak upadek meteorytu zmienił życie pewnej miejscowości. Fauna i flora zaczęła mutować, a ludzie postradali zmysły. Chociaż rozbawiła mnie końcówka, która zdradziła, że w tak okropnych warunkach mogliby mieszkać tylko imigranci np. Polacy. 

Skoro już o Polsce mowa, to muszę wspomnieć o filmie Chłopi. Mam wrażenie, że już dawno żaden polski film nie był aż tak wyczekiwany. Produkcja pobiła rekordy finansowe i dołożyła cegiełkę do renesansu chłopomanii w popkulturze. Osobiście zachwycił mnie wizualnie, a historia kupiła zastosowaniem bardziej kobiecej perspektywy. Może nie jest to film wybitny, ale zdecydowanie zapadający w pamięć i dużo lepszy niż Twój Vincent. 

Udało mi się też nadrobić klasycznego Robocopa z lat 80. To ten film, z którym przez lata było mi nie po drodze, a okazało się, że ma mnóstwo lubianych przeze mnie wątków. Mamy tu i chciwą korporację, i cyborgi, i przyjaźń damsko-męską. 

Udało mi się obejrzeć zdecydowanie więcej seriali. Tej jesieni wyszły nowe sezony Harley Quinn oraz Our Flag Means Death. I tak jak produkcja DC trzymała poziom, a nawet go podwyższyła, tak opowieść o piratach delikatnie mnie zawiodła. 

Z kolei Castlevania Nocturne szczerze mówiąc ani mnie nie ziębi, ani nie grzeje. Wizualnie jest jeszcze ładniej niż w Castlevanii, podobał mi się również czas akcji, czyli okolice rewolucji francuskiej. Jednak czegoś mi zabrakło. Może drugi sezon bardziej mnie do siebie przekona. 

Wracając znowu do science-fiction muszę wspomnieć o Scavengers Reign. To opowieść o ludziach, którzy musieli wylądować awaryjnie na obcej planecie. To co najbardziej przypadło mi do gustu w tym serialu to świat przedstawiony. Bowiem produkcja bardzo ciekawie podchodzi do kosmitów. Oni bardziej przypominają zwierzęta, kierujące się wyłącznie instynktem, a ich zachowania wydają się naprawdę obce i niezrozumiałe. To sprawia, że Scavengers Reign bardzo wciąga. Z jednej strony kibicujemy ludzkim bohaterom i chcemy zobaczyć jak potoczy się ich historia, ale też ciekawi nas fauna i flora obcej planety. 

Ponownie wspomnę o produkcji z uniwersum Transformers. Mam wrażenie, że serial Transformers Earthspark jest bardzo niedoceniany. A raczej - przesadnie krytykowany. A jest to naprawdę dobra historia skupiająca się na ciekawych motywach. Bowiem akcja dzieje się na Ziemii już po zakończeniu wielkiej wojny Autobotów z Decepticonami. Osobiście uwielbiam w kulturze wątki dotyczące życia po wojnie. Jak dawni żołnierze odnajdują się w nowym świecie? Co z tymi, którzy czują się "zdradzeni" przez swojego lidera? Jak na produkcję raczej dla dzieci Earthspark radzi sobie z takimi motywami całkiem dobrze. Poza tym znajdziemy tu też takie wątki jak poszukiwanie własnej tożsamości, trudności w relacjach rodzinnych czy nawet niechęć do imigrantów. 

Kończąc ten akapit dodam, że pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie polskie 1670. Gdyby mi ktoś powiedział kilka lat temu, że powstanie serial czerpiący garściami z konwencji sitcomu z Sarmatami w rolach głównych, ciężko byłoby mi uwierzyć. Jeszcze ciężej gdyby ten ktoś powiedział, że ta produkcja nawet przypadnie mi do gustu. Może nie jest idealnie i nie każdy żart mnie kupił, ale to kawał dobrze napisanego serialu. 

W 2023 jedna gra wideo wyjątkowo przypadła mi do gustu. Mowa tu o Dredge, wyjątkowej mieszance wędkowania i horroru. Z pokładu rybackiego kutra można dostrzec morskie potwory i dziwne zjawy. Brzmi absurdalnie? A działa świetnie. Nie będę tutaj się rozpisywać, ale zachęcam do przeczytania mojej pełnej recenzji na portalu Grajmerki. 

Z kolei Tacoma to krótki symulator chodzenia rozgrywający się na stacji kosmicznej w roku 2088. Musimy rozwiązać zagadkę tajemniczego zaginięcia jej mieszkańców. Od razu uprzedzam, że nie ma tutaj elementów horrorowych czy zagadek logicznych, więc możemy spokojnie skupić się na śledzeniu historii. Nie chcę tutaj dużo zdradzać, ale gra porusza bardzo ciekawe tematy takie jak stosunek wielkich korporacji do związków zawodowych czy miejsce sztucznej inteligencji w świecie. Bardzo polecam, zwłaszcza że to produkcja na jeden krótki wieczór. 

A Wam jak minęła jesień?