Mój listopad był zdecydowanie bardziej obfity w popkulturowe doświadczenie niż miesiąc poprzedni. Na liście znalazło się trochę powtórek, trochę nadrabiania, trochę zapoznawania się z kulturowymi "klasykami" oraz nieco nowości. Kto wie - może znajdziecie tu też coś dla siebie.
Twój Vincent (Loving Vincent, 2017, reż. Dorota Kobiela, Hugh Welchman) - właściwie to powtarzałam ten film. Pod względem technicznym to wybitna produkcja, prawdziwe dzieło sztuki, jednak fabuła nie wykorzystała w pełni swojego potencjału. Z niecierpliwością czekam na ekranizacją "Chłopów" od tej samej reżyserki.
Beyond Blue (2020, E-Line Media) - gra o nurkowaniu i badaniu oceanu. Świetnie się bawiłam skanując kolejne morskie stworzenia, zaprzyjaźniając się z wielorybami czy śledząc ""ludzką" warstwę fabuły. Sporo można się dowiedzieć, więc jeśli interesuje was co w oceanie piszczy, to serdecznie polecam.
Kompania braci (Stephen E. Ambrose) - książka była dobrym uzupełnieniem do serialu, który obejrzałam dwa lata temu. Opowiada ona historię kompanii E - od jej szkolenia w Ameryce, przez lądowanie w Normandii, na powojennych losach kończąc. To książka pełna takich drobnych, czasem absurdalnych, czasem przerażających momentów, które dobrze pokazują, że najlepsze (ale nie zawsze najbardziej wiarygodne) scenariusze pisze samo życie.
Coś (The Thing, 1982, reż. John Carpenter) - swoje wrażenia już pokrótce opisałam na Facebooku. Mogę z przyjemnością odhaczyć jeden z kultowych horrorów na mojej osobistej liście. Wpada w jeden z moich ulubionych motywów, czyli "zimno i straszno" i ów motyw rozwija śpiewająco. Jestem ciekawa czy oryginalny film z 1951 czy współczesna wersja z roku 2011 też daje radę. Właściwie każda adaptacja to jakaś trochę inna wariacja na temat historii autorstwa Johna W. Campbella.
Castlevania (2017-, Netflix) - nadrobiłam wreszcie trzeci sezon. Kocham jak ten serial nie bierze siebie do końca na poważnie. Łowcy potworów złamią ci nogi jeśli kopniesz kota (zrozumiałe), a wampirzyce pytają się siebie nawzajem: czemu jeszcze nie śpisz? Jest połowa dnia! (również zrozumiałe). Tak powinno się tworzyć adaptację gier video - osadzając w ich uniwersum konkretną historią, czasem odległą od tej z materiału źródłowego, ale przynajmniej ciekawą.
Jakby coś, kocham was (If Anything Happens I Love You, 2020, reż. Michael Govier, Will McCormack) - krótka, ale poruszająca animacja. Opowiada ona historię rodziców, którzy próbują pogodzić się z tragiczną śmiercią dziecka. Praktycznie bez żadnych słów potrafi doprowadzić do łez. Jeśli macie wolny kwadrans (i tematyka nie brzmi dla was zbyt drastycznie) to serdecznie polecam.
Czyj to dom? (His House, 2020, reż. Remi Weekes) - horror z interesującym pomysłem na siebie. Więcej mówi o stresie pourazowym i zostawianiu za sobą przeszłości niż o paranormalnych zjawiskach. Dodatkowo ma tak dobre tempo, że półtorej godziny minęło mi błyskawicznie. Do obejrzenia na platformie Netflix.
Niewidzialny człowiek (H.G. Wells) - jak widać nadrabiam twórczość H.G. Wellsa (ostatnio powtarzałam Wehikuł czasu), co jest ciekawym doświadczeniem, bo widzę, że ten pisarz wyłożył fundamenty pod trzy czwarte motywów z gatunku science-fiction. Najbardziej zapadł mi w pamięć wątek ceny, jaką trzeba płacić za niewidzialność. Z pozoru brzmi to jak świetna umiejętność, ale gdy zdamy sobie sprawę, że wymogiem by działała jest bieganie na boso i nago, to już to nie brzmi tak wesoło.
***
Pod koniec pochwalę się też, że napisałam recenzję Portala i Portala 2 dla Grajmerek - pierwszego kobiecego portalu o grach. Zachęcam do zaglądania tam jak najczęściej, bo autorki robią świetną robotę. No i ja też tam działam.
To by było na tyle i do następnego!
0 Komentarze