Oglądając Gambit królowej naszła mnie pewna myśl. Główna bohaterka Beth Harmon jest pisana jak postacie autystyczne. A ściślej - jak męskie postacie autystyczne.
Zaczęłam się nad tym zastanawiać i zdałam sobie sprawę, że kobiece spektrum nie tylko jest pomijane przez lekarzy, ale również przez popkulturę. Nawet w momencie, gdy głównym bohaterem jest kobieta, jej "autystyczne" (biorę w cudzysłów, bo jest tu więcej utartych kulturalnych motywów niż prawdziwej diagnozy) cechy wpisują się w schemat w jakim pisze się męskie postacie. Beth wydaje się oziębła, nie zawsze łapie dowcipy, niemal świata nie widzi poza szachami i wydaje się nieco odstawać od reszty społeczeństwa. Brzmi to jak opis dowolnego nieporadnego geniusza płci męskiej, których w filmach czy serialach przewinęło się chyba setki.
Trochę się obawiałam, że właśnie w tę stronę pójdą scenarzyści. Na szczęście moje obawy szybko się rozwiały. Beth Harmon dzieli wiele cech z innymi ekranowymi geniuszami, ale przez to, że jest kobietą, jej wyjątkowość wybrzmiewa nieco inaczej. Te różnice widać już w dzieciństwie bohaterki. Beth wychowywana w latach pięćdziesiątych, w dziewczęcym sierocińcu, dobrze wiedziała, że powinna dostosowywać się do panujących norm społecznych i manier - nawet jeśli do końca ich nie rozumiała. Najbardziej utkwiła mi w pamięci scena, w której bohaterka dostaje w prezencie lalkę. Oczywiście nie jest to dla niej wymarzony podarunek i momentalnie ląduje on w koszu, ale Beth nie daje po sobie poznać rozczarowania, uśmiecha się i grzecznie dziękuje. Nie mam stuprocentowej pewności, ale zakładam, że w podobnej sytuacji męski bohater, pisany w ramach "autystycznego" tropu, po prostu wyburknąłby wprost, że prezent niezwiązany z jego zainteresowaniem jest dla niego bezużyteczny. Już niejednego geniusza widziałam na ekranie i często ich wybitność szła w parze z byciem szczerym do bólu bucem. Główna bohaterka Gambitu królowej maskująca swoje myśli pod dobrymi manierami to ciekawe odświeżenie.
Poza tym sceny, w których bohater (często) nieintencjonalnie jest dla innych zwykłym bucem wywołują u mnie second hand embarrasment - niezręczna sytuacja na ekranie sprawia, że sama czuję się niezręcznie i po prostu źle. Takie uczucia wywołują też u mnie sceny, w których protagonistka czy protagonista robią coś po raz pierwszy publicznie i kompletnie się kompromitują, tylko po to by narracyjnie udowodnić, że ci wszyscy ludzie, którzy się wtedy z ich śmiali zwyczajnie nie zauważyli geniuszu, który kwitł na ich oczach. Te sceny są wręcz nagminnie wciskane do filmów biograficznych, dlatego tym bardziej doceniam Rocketmana, który takiej sceny nie posiada. (Rocketman to w ogóle jest świetny film, moje odczucia przeczytacie tutaj). W Gambicie królowej Beth zaczyna niemal bez żadnych potknięć - jako nastolatka miażdży starszych od siebie graczy i śmiało rozwija się w swojej szachowej karierze.
Mimo że Beth Harmon wydaje się być kimś, kto ma wszystko pod kontrolą, to nawet i ona miewa swoje słabości. Jest uzależniona od środków uspokajających, które musiała przyjmować już w sierocińcu, nie stroni też od alkoholu czy papierosów. Jednak jest w przedstawieniu jej uzależnień zaskakująco mało dramatyzmu. Ten wątek jest poprowadzony bardzo realistycznie - używki przewijają się gdzieś w tle, uzależniona jest do nich tak przyzwyczajona, że nie traktuje ich ogromnego problemu, kładącego się cieniem na jej życiu, ale jako po prostu jedną z wielu części jej codzienności. Mało w tym wielkich tragedii czy łamiących serce awantur, a więcej gorzkiej rutyny.
Bardzo, ale to bardzo doceniam fakt, że w serialu Gambit królowej nie ma wątku romantycznego. Beth co prawda przeżywa nieodwzajemnione zauroczenie i parę razy się z kimś prześpi (i to nie tylko z mężczyznami), ale wielka, prawdziwa miłość, odmieniająca jej życie? Nie, tego tu nie zobaczymy. Jest to bardzo odświeżające, bo czasem mam wrażenie, że popkultura najchętniej wciskałaby każdą kobiecą bohaterkę w ramiona tego jedynego. Co nie sprawia, że gardzę każdym wątkiem romantycznym i w ogóle miłością - co to, to nie. Zwyczajnie czasem miło jest zobaczyć ciekawą bohaterkę, która przeżywa swoje zmartwienia i przygody z dala od porywów serca. Zwłaszcza, że w przypadku męskich bohaterów nie jest to rzadkością.
Co więcej Beth praktycznie nigdy sama nie inicjuje podrywu, raczej entuzjastycznie reaguje na flirt ze strony innych osób. Sprawia to, że można ją interpretować jako osobę aseksualną i dobrze, bo tej reprezentacji w popkulturze wciąż jest jak na lekarstwo.
Podsumowując - bardzo doceniam Gambit królowej za podejście do swojej protagonistki. Za to, że w pewnym sensie wyrwał ją ze schematów, które zazwyczaj więzią kobiece bohaterki, i przedstawił Beth Harmon w zupełnie innym świetle. Może dlatego serial został tak ciepło przyjęty przez widzów - bo ukazał żeńską protagonistkę w odświeżający sposób. Trzymam kciuki, by nie była to jednorazowa sytuacja, a coraz częstsza praktyka w kulturze popularnej.PS. Wiem, że serial jest inspirowany powieścią o tym samym tytule autorstwa Waltera Tavisa, ale jej nie czytałam, więc nie wypowiem się w jaki sposób twórcy serialu podeszli do materiału źródłowego.
0 Komentarze