Moja filmowa zima została zdominowana przez filmy animowane. Podczas przeziębienia udało mi się nadrobić dwie animacje. Pierwszą było The Bad Guys (w polskim tłumaczeniu Pan Wilk i spółka. Bad Guys).Seans był naprawdę przyjemnym zaskoczeniem. Z kolei Sing warto obejrzeć chociażby dla Tarona Egertona, który śpiewa tam piosenkę Eltona Johna. (Ciekawe czy przyczyniło się to jakoś do późniejszego otrzymania roli w Rocketmanie). 

Pozytywnie zaskoczył mnie też film Hotel Transylvania 2. Ale jeśli coś reżyseruje Genndy Tartakovsky to musi to być skazane na sukces. W ciągu ostatnich tygodni udało mi się też powtórzyć japońskie Ghost in the Shell. Przedstawiona historia wciąż wywołuje u mnie mini kryzys egzystencjalny. Ponadto bardzo zaskoczyła mnie inna japońska (a raczej japońsko-francusko-belgijska) produkcja, czyli Czerwony żółw od studia Ghibli. Ta zupełnie pozbawiona dialogów historia, poszła w zupełnie innym kierunku niż mogłam się spodziewać.

A i widziałam nowego Avatara, ale o tym się nie będę rozpisywać, bo mam już tekst na ten temat. Zachęcam Was też do przeczytania notki o nowym Kocie w butach, bo ten film był zdecydowanie jedną z lepszych animowanych produkcji, jakie widziałam w ostatnim czasie. Z kolei na seansie Asterix i Obelix: Imperium Smoka bawiłam się dobrze, ale nie sądzę, że ten film zapadnie mi dłużej w pamięć. Zdecydowanie będę jednak pamiętać genialny wybór castingowy jakim było obsadzenie w roli narratora Roberta Makłowicza. 

Udało mi się też skończyć ósmy part JoJo's Bizzare Adventure, czyli Jojolion. Szczerze mówiąc podobał mi się on dużo bardziej niż zakładałam. Jest jednocześnie bardzo ludzki, pełen wątków, z którymi można łatwo się utożsamić (choroba genetyczna, macierzyństwo, szukanie własnej tożsamości), ale to też najbardziej surrealistyczny i absurdalny part jak do tej pory. Jeśli już o komiksach mowa to do mojej listy przeczytanych pozycji trafił wreszcie drugi tom Heleny Wiktorii i z niecierpliwością czekam na trzeci. 

W książkach było trochę tęczowo. Nareszcie udało mi się skończyć potężne tomisko jakim jest pierwsza antologia z serii Tęczowe i fantastyczne (a tu przypomnę, że w części drugiej znajdziecie moje opowiadanie!). Świetną historię queerowej osoby udało mi się poznać w Felix Ever After. Z kolei Hurt/Comfort to tęczowa opowieść z polskiego podwórka. Trochę zabawnie na tej liście wygląda Historia żeglarstwa w 100 przedmiotach, ale to bardzo ładny album, który w krótki i zwięzły sposób dzieli się informacjami. 

Z kolei ograne przeze mnie gry są wszystkie z innej parafii. Krew i inne drastyczne odpadki po nieudanych naukowych eksperymentach sprzątam w Viscera Cleanup Detail. Dear Esther był klimatycznym, nieco smutnym symulatorem chodzenia. Moje serce nareszcie skradło Disco Elysium. I tak, to jest tak dobra gra jak mówią. Już szykuję się do drugiego podejścia. 

Już po akapicie z książkami wiecie, że interesują sie żeglarstwem, więc nic dziwnego, że moją uwagę przyciągnął dokument  Costa Concordia. Kroniki katastrofy. A film o morskich stworzeniach  i genialnych naukowcach Perpetual Planet: Bohaterowie oceanów to dobra propozycja na niedzielne popołudnie. 

A i polecam drugi sezon Yakuzy w fartuszku, jeśli chcecie sobie poprawić humor.